Srečko Kosovel (tłum. Karolina Bucka)
Kalejdoskop
Kalejdoskop makrokosmosu
to mikrokosmos.
Błyszczenie rosy.
Pachnienie oczu.
Czy trawa jest zielona?
Człowiek jest biały.
Ruch. Muzyka.
Litery rosną w przestrzeń.
Głosy są jak budynki.
Przeciąg wiatrów.
Kosmos. Kosmos. Kosmos.
Magia przestrzeni.
Błyszczenie przestrzeni.
Poprzez wiersz
świeci światło duszy,
światłość słowa,
co jest jak tęczowe szkło.
Nie ożywiajcie martwego!
biologia=wiedza duchowa,
geografia=wiedza o człowieku,
polityka=wiedza o umyśle.
Serce, serce, serce.
Konstruktywność widzi
kosmos w przedmiocie.
Człowiek to przedmiot z duszą i ciałem.
Czy źle się wam jedzie w trzeciej klasie?
W przedziale są młode damy
My jedziemy w kosmos.
Poprzez litery wstępuję
za złotą kurtynę.
Poprzez złote litery.
Rewolucja aniołów.
Hej. Hej. Hej?
KONS 5
Gnój to złoto
i złoto to gnój.
Oboje = 0
0=∞
∞=0
A B <
1, 2, 3.
Kto nie ma duszy,
nie potrzebuje złota,
kto ma duszę,
nie potrzebuje gnoju.
I,A.
KONS ABC
Pozostań zimne, serce!
Cynik.
Transformator.
Orient expres do Paryża na wiadukcie.
Kajdany na rękach.
Samochody biegną.
Ja nie mogę.
Moja myśl – elektryka
jest w Paryżu.
Zapach lekarstw
z klinik.
Fuj –
Pluj, gardź i pluj.
Fuj, fuj,
fuj!
KONS
Za mało ruchu jest we mnie
i za dużo samotności.
Spojrzeniami powiedzieliśmy sobie wszystko,
co chciała dusza.
Oh, jej piękne oczy!
Cały czar kobiety jest w jej
niedostępności, która okrywa
ją jak tajemniczy welon.
Gdy alkohol uderzy mi do głowy
i serce otworzy sie jak kielich kwiatu,
zakołyszę leciutko welonem
przed swymi snami.
Marzenia nie do spełnienia.
Anomalia woli.
KONS
Ty spokojnie śpisz.
Twoje białe czoło
jest jak blask księżyca.
Jestem wygnany
od ludzi, od domów,
jedyny towarzysz moj:
ból.
A idę ze światłem
niewidzialnych gwiazd.
Ty spokojnie śpisz.
Ja jestem gorzki,
gorzki, trudny.
A jednak
całuję swój krzyż.
Mały płaszcz
Chciałbym chodzić
w małym płaszczu
słów.
A niech pod nim skrywa się
ciepły, jasny świat.
Czym jest bogactwo?
Czym jest rozkosz?
Dla mnie to jedno:
mały płaszcz mam
i ten płaszcz do innych nie
podobny.
OSTRE RYTMY
Jestem złamanym łukiem
jakiegoś okręgu.
I ułamaną figurą
jakiegoś pomnika.
I przemilczaną opinią
kogoś.
Jestem siłą, którą
pokonała ostrość.
Jakbym chodził
po ostach,
ciągle gorsza jest dla mnie
twoja cicha bliskość.
RYMY
Rymy straciły swą wartość.
Rymy nie przekonują.
Słyszałeś tarcie kół?
Wierszu – bądź tarciem bólu.
Po co tyle frazesów, drogi mówco!
Schowaj pan frazesy w muzeach.
Pańskie słowa muszą trzeć,
by ogarnąć ludzkie serca.
Wszystko straciło swą wartość.
Białe morze wiosennej nocy
rozlewa się po polach, ogrodach.
Przeczucie przyszłości mija nas.
Latarnia przy drodze
Czym masz być człowieku, jeśli ciężko
ci być człowiekiem? Bądź przydrożną latarnią
co cicha, rozsiewa
swój blask na człowieka.
Niech będzie, jaki jest, bo, jaki jest,
to zawsze on z ludzką twarzą.
Bądź dobry dla niego, dla tego człowieka,
i bezstronny jak latarnia,
co cicho oświetla twarz pijaka
i studenta i żebraka
na samotnej drodze.
Bądź latarnią, jeśli nie możesz
być człowiekiem;
bo ciężko jest być człowiekiem.
Człowiek ma tylko dwie ręce,
a powinien pomagać tysiącom.
Dlatego bądź przydrożną latarnią,
co świeci tysiącom szczęśliwych w twarz,
co świeci samotnemu, błądzącemu.
Bądź latarnią z jednym światłem,
człowiekiem w magicznym kwadracie,
zieloną ręką dającym znaki.
Bądź latarnią, latarnią,
latarnią.
Świetliste dźwięki fortepianu.
Świetliste dźwieki fortepianu.
Blask księżyca na cichym jeziorze
o północy zielonej.
Wszystko jest ciche. I ty.
Jesteśmy jak twarze,
patrzące na siebie z oddali.
Przez zielony krajobraz duszy.
Czy sie kochamy?
Czy jesteśmy tylko gwiazdami
co suną przez te same krainy?
Twój głos jest łagodny
Twój głos jest łagodny.
Jesteś piękna jak
śmiejąca się Madonna
pod zielonymi kasztanami.
Czemu słońce świeci
w twoją twarz –
bym ją widział?
Nie śmiałbym jej widzieć,
lecz odczuwać powinienem.
Pod zielonymi kasztanami
świeci słońce.
W mej duszy opadają liście,
liście pięknych snów.
Powiedz, dlaczego odkryłaś
przede mną
swój piękny welon?
Godzina smutku
Stary świat umiera we mnie.
Godzina smutku nadchodzi.
W złotym blasku nadchodzi
nowa mistyka.
Mistyka człowieka.
Magiczny ogien bije z jego serca.
Jego oczy błyszczą jak
rad w nocy.
Śmierć to wycofywanie się z życia.
Smierć to radość.
W zielonych Indiach
W zielonych Indiach pośród cichych i
nad błękitnymi wodami pochylonych drzew
mieszka Tagore.
Czas jest tam jak w błękitnym kręgu zaklęty,
zegar nie wskazuje miesięcy ani lat,
cicho wypływa
z niewidzialnych centrów
przez drzewa i góry, przez dachy świątyń.
Tam nikt nie umiera, nikt się nie żegna,
życie jest jak wieczność, w drzewie zamknięta...
Szczęśliwi, dynamiczni, względni
Każda istota rodzi się w cierpieniach.
To nas łączy.
To nie rozpacz.
Zmagamy się w dążeniach.
Szczęśliwi,
dynamiczni,
względni
oglądamy
życie
z odległości Śmierci.
Każdego dnia
żeglujemy w wielką Przestrzeń
na białych łodziach Snów.
Pocałunek kobiety jest jak morze,
jej żagle to ciemno-jedwabne
wiosenne noce,
jej gwieździste czoło
błyszczy złociście
Nieobjawione sekretne pismo zaświatów
do młodych trupów.
Śmierć
I.
Zdążamy w stronę Kosmosu.
Wszędzie jest Kosmos:
w każdej duszy,
w każdym sercu.
Gdy śmierć scałuje
z nas cały ból
i w sercu zatrzyma się czas,
odejdziemy
w wielką Przestrzeń.
Świetlista będzie nasza twarz.
II.
Jak zimny, błękitny jedwab
zaszumiała jesień.
Złoto w błękicie
jest czyste,
jakby umyte we łzach.
Wszystko ukryte
jest gdzieś w serca głębinie.
Wiatr zawieje przez pole
jakby odkrywał
żałobny welon.
Lekko pada zimny dzień.
Przełożyła Karolina Bucka.